HISTORIA, KTÓRA ROZPOCZĘŁA SIĘ W TOALECIE...

                                 Cześć ludkowie!
    Stwierdziłam, że zmierzę się recenzjami.
Nigdy wcześniej nic nie recenzowałam, więc mam nadzieję, że w tym temacie nie będziecie dla mnie okrutni.

 Historia, która rozpoczęła się w toalecie...

"Gdyby to była wymyślona historia, zaczynałaby się w nocy, podczas burzy, przy akompaniamencie pohukujących sów i dziwnych odgłosów spod łóżka. Ale to jest prawdziwa historia. Więc muszę zacząć od miejsca, w którym rozpoczęła się naprawdę. A rozpoczęła się w toalecie..."
  
    Darren Shan, to nastolatek, którego od dziecka fascynowały pająki. Jest on jednocześnie głównym bohaterem powieści "Cyrk odmieńców", której autorem jest Darren Shan... a właściwie Darren O'Shaughnessy. "Cyrk odmieńców" to pierwsza część cyklu "Darren Shan"
                                           Nadążacie? To dobrze.
    Pewnego pięknego, zwyczajnie zwyczajnego dnia, kumpel Darrena znajduje ulotkę zapraszającą do cyrku odmieńców. Zaintrygowany Darren postanawia tam pójść, wraz z najlepszym przyjacielem - Steve'm (który, oczywiście, też się czymś interesuje - wampirami).
    Poznają tam mnóstwo interesujących ale i dziwnych postaci (no, w końcu to cyrk odmieńców, no nie?) m.in. chłopca węża, który pełzał jak wąż, miał wężową skórę i ... gawędził sobie z wężami (był wężoustny jak Lord Voldemort i Harry Potter!) Albo kobietę, której wyrastała broda (Conchita Wurst nie jest jedyna!)
    Była tam jeszcze jedna osoba, która wraz ze swoją "asystentką", Madame Oktą, całkowicie wywróciła życie Darrena do góry nogami, mieszając przy tym w głowie Steve'owi.
Ciekawe jest to, że Madame Oktą steruje się a pomocą specjalnego fletu. Właśnie tak panuję nad nią jej właściciel, owa tajemnicza postać (czyżby nieznajomy interesował się więc fletami? Czy w tej książce wszyscy mają dziwne zainteresowania!?).
    Książka liczy niewiele stron (konkretnie 208) i czyta się ją jednym tchem. Napisana trochę jak autobiografia, jakby autor opisywał historię swojego życia. Czasami pojawiają się tu wtrącenia typu - teraz wiem, że to było kompletną głupotą; nie mam pojęcia co mi wtedy przyszło do głowy itp.
Bohater mówi nawet, że pisze tą książkę, i że podczas tego całego pisania, zaglądał do swojego pamiętnika bo... pewnie sprawdzał czy nie oszukuje czytelnika.
    Przekonuje nas też, i podkreśla, że jest to prawdziwa historia. Nie wiem jak Wy ale ja bardzo lubię takie powieści. Chłonę je jeszcze bardziej gdy jestem przekonywana, że to, co czytam, wydarzyło się w realu. Mam wtedy świadomość, że ja także mogłabym to przeżyć...
                     [Chwila zastanowienia]
No dobra, mam tak z KAŻDĄ książką, którą czytam. Ale tekst mówiący, że możemy wierzyć lub nie, dodaje dreszczyku.

    "To jest prawdziwa historia. Nie spodziewam się, że mi uwierzycie ale tak właśnie jest. Wszystko, co opisałem w tej książce, wydarzyło się w rzeczywistości..."

     Oczarowana luźną narracją nie zapomniałam o bohaterach!
Nie były jakoś wybitnie wykreowane. Jedne opisane lepiej, inne gorzej (choć na tyle, bym mogła je sobie jakoś ciekawie wyobrazić).
   Głównym bohaterem jest nastolaTEK i (na mą duszę, dziękuję) nie denerwował mnie swoimi przemyśleniami, czynami, wyborami.
Jak to czasem bywa, gdy główną bohaterko-narratorką jest nastolaTKA (szczególnie w młodzieżówkach... dobrze, że niemal ich nie czytam)
    Bardzo podobała mi się ta niebanalna koncepcja osobliwych postaci i opisy ich pokazów.
    Powieść zdecydowanie polecam wszystkim, bez względu na wiek.


 W.Redna

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

RECENZJA ZAKLĘTA